piątek, 25 kwietnia 2008

niezawodne, czyli muffinki

Tak tak wiem, dawno nic tu się nowego nie pojawiało...na usprawiedliwienie mam dwie rzeczy. Po pierwsze, miał się tu pojawić piękny śliczny wpis o cieście marchewkowym (owszem, premierowym, ale ze sprawdzonego i polecanego przepisu), które ochoczo rosło w piekarniku. Tylko, że po tym jak sobie tak ładnie porosło, to postanowiło opaść i zamienić się w zakalec. Wstyd się przyznać, pierwszy w życiu. Tak, jak uwielbiam zakalce drożdżowe (są chyba lepsze, niż wyrośnięte ciasto;-) tak zakalec w wersji carrot nie przypadł mi do gustu absolutnie. Tak więc wpadłam w otchłań rozpaczy na czas jakiś. Ale tylko jakiś, bo postanowiłam się zebrać w sobie, pokazać, że jednak coś umiem i podbudować swoją samoocenę. A nic tak dobrze tego nie robi, jak własnoręcznie upieczone muffinki - tym razem owsiano-bananowe. Wyszły, urosły, śliiiiczniutkie.

Potrzebujesz:
1 i 1/2 szklanki mąki krupczatki
1 szklanka płatków owsianych
2 banany
2 jajka
75 g masła (stopioneko)
2/3 szklanki maślanki
1/2 szklanki brązowego cukru
1 łyżeczka esencji waniliowej (Vanilla My Love;-)
1 łyżeczka sodki oczyszczonej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka cynamonu
szczypta soli

Co i jak:
Nastaw piekarnik na 180 stopni. Formę na muffinki wysmaruj i wyłóż papilotkami.
Do miski przesiej wszystkie suche składniki. W kubeczku roztrzep jaka, dodaj esencję maślankę, stopione masło. Dolej do suchych składników, dorzuć banany i wymieszaj byle jak (pamiętaj, im gorzej i mniej dokładnie tym lepiej;-). Nałóż masę do formy, do 2/3 wysokości . Piecz 15-20 min. Upieczone, wystudzone muffinki można zamrażać w torebeczkach "z żyłką" - jak znalazł na awaryjny podwieczorek:-)

Brak komentarzy: