wtorek, 29 lipca 2008

Quiche włosko-francuski


W ostatnich dniach zawitało (wreszcie-nareszcie) prawdziwe gorące lato. W efekcie co bardziej skomplikowane dania wymagające obróbki termicznej ingrediencji można przyrządzać (a raczej - chce się przyrządzać) dopiero po zachodzie słońca, gdy temperatura nieco opadnie (choćby czysto pozornie) i włączony piekarnik tak bardzo nie drażni świadomości
Tak też było wczoraj. Dzielnemu spracowanemu Skarbowi po pracowitym dniu postanowiłam przygotować na śniadanio-obiado-kolację. Musiało być ciepłe, sycące acz lekkie. I szybkie w przygotowaniu. I za punkt honoru sobie postawiłam, że nie będą to tosty;-) Stanęło na quiche'u "na winie" (czyli czym lodówka bogata, tym kucharka rada;-) i okazało się to bardzo wykwintnym quiche.

Potrzebowałam:
1 opakowane ciasta francuskiego (np. Blikle, ważne, by w składzie miało masło)
400 g twarożku koziego
2 jajka
sól
pieprz
jedna mała cukinia
tyminek ew. drobny szczypioreczek

Co i jak:
Ciasto trzeba wpierw rozmrozić. Piekarnik nagrzej do 200 stopni C. Foremkę to tart wyłóż pergaminem, następnie płatem ciasta (przyciętym do wymiarów foremki). Ciasto przykryj drugim arkuszem pergaminu i wysyp kamyczkami do pieczenia lub np. suchym ryżem. Upiecz "na ślepo", przez ok. 15 min.
W międzyczasie w miseczce rozetrzyj na gładko twarożek z jajkami (jeśli jest bardzo rzadki, co nie zdarza się zbyt często, wymieszaj z samymi żółtkami). Dodaj sól i pieprz (niezbyt dużo, by nie stłumić smaku serka koziego) . Cukinię pokrój w cienkie plasterki (ok. 3 mm grubości).

Wyjmij podpieczone ciasto z piekarnika, usuń kamyczki z papierem. Do ciastowej foremki wlej masę serowo-jajeczną, ewentualnie posyp posiekanym szczypiorkiem. Na wierzchu rozłóż plasterki cukinii, posól, popieprz, a jeśli chcesz - posyp kilkoma listkami tymianku.

Jeśli brzegi ciasta są już zrumienione, osłoń je paskami folii aluminiowej, by się przypadkiem nie spaliły. Quiche wstaw na 20-30 min. do piekarnika nastawionego na 180 stopni. Piecz do ładnego zezłocenia plasterków cukinii i ścięcia masy. Podawaj z najprostszymi pomidorami, pachnącymi słońcem i Italią.

niedziela, 29 czerwca 2008

Tarta Creme Brulee czyli wielki powrót blogerki marnotrawnej

Skrab od jakiegos czasu narzekał, że "nic nowego na blogu sie nie pojawia"....Najpierw narzekał głośniej i częściej, potem coraz rzadziej i nieśmielej...i chyba w końcu ostatecznie starcił nadzieję, że jeszcze coś tu napisze. A jednak!
Jak wielki come back, to wielki, nie można isć w półśrodki i wpisywać byle czego. Daltego zdecydowałam się udokumentować swój pierwszy w życiu creme brulee.
Tak, wstyd się przyznać, ale jeszcze nigdy w życiu nie porwałam się na przyrządzenie tego legendarnego, kanonicznego deseru rodem z kuchni francuskiej.
Krem palony, bo tak należałoby przetłumaczyć nazwę to po prostu klasyka i kwintesencja deserowej elegancji. Rzecz prosta, z kilku raptem składników, wymagająca nieco pracy i sprawności (przy braku tej ostatniej zamiast muślinowego kremu otrzymamy...słodkawą jajecznicę).
Tradycyjnie deser powinno się przyrządzać w małych ramekinach. Ja jednak zdecydowałam się na przyrządzenie go w postaci tarty z nadzieniem creme brulee.
Był jeszcze jeden powód do zrobienia kremu, a mianowicie piękna opalarka, jaką ostatnio widzieliśmy ze Skarbem podczas polowania (tak tak, trwa nadal) na stół. Stwierdziłam, ze piękna,a le nawet nie wiemy (głównie Skarb) czy creme brulee to coś , co zasmakuje. Więc najpierw tzreba było spróbowac zrobić krem metodą bezpalnikowa, czyli posiłkując się w kulminacyjnym momencie bardzo rozgrzanym grillem w piekarniku.
Czy opalarka pojawi się na stanie - doniosę już wkrótce:-)
Tymaczem - przepis :

Tarta Creme Brulee (wg. "Tarteletki i Tarty", Sarah Banbery)

Na ciasto:
100 g masła
150 g mąki
1 łyżka cukru pudru
szczypta soli
zimna woda

Na nadzienie brulee:
600 mln śmietanki kremówki
6 dużych jajek
1 łyżka esencji waniliowej
75 g cukru (ja dałam brązowy)

Co i jak:
Foremkę na tartę (o średnicy 22-23 cm)wysmarować masłem.
Mąkę przesiać do miski, dodać posiekane zimne masło, posiekać widelcem lub mikserem na coś w rodzaju małych zacierek. Dodać cukier, sól i ok. 1 łyżkę wody, zagnieść w kulę (jeśli ciasto jest zbyt suche, dodać nieco więcej wody, ale tylko tyle, ile potrzeba). Ciasto rozwałkoweć na oprószonej mąką stolnicy. Otrzymany placek powinien być o ok. 8 cm większy, niż dno foremki.
Płat ciasta przełożyć do foremki, przyklepać na brzegach, przykryć pergaminem, wysypać fasolkami do obciążania tart i wstawić do lodówki na ok. 30 minut.
Nagrzać piekarnik do 180 stopni C. wstawić ciasto do pieczenia "na ślepo" na 20 minut. Po tym czasie zdjąć pergamin z fasolkami (ostroznie - gorące!) i podpiec jeszcze 10 minut, do zezłocenia. Wyjąć i odstawić do wystudzenia.
I teraz zabieramy się za krem.
W dużym garnku wstaw wodę zo zawrzenia. W żarodoodpornej misce utrzyj żółtka z cukrem na gładki kogel-mogel. Gdy bedzie gotowy, do małego garneczka przelej śmietankę wraz z esencją waniliową i nastaw na małym ogniu do gotowania.
Kogel mogel ustaw na garnku z gotujacą się (a raczej delikatnie pyrakjacą) wodą i ubijaj tzrepaczką ok. 10 minut, aż masa zgestnieje. Pamietaj, by zbierać krem ze ścianek, by nie przypalił się na misce. I uważaj na śmietankę by nie wykipiała.
Gdy mas jajeczna bedzie już gęsta, zdejmij miskę (przez ściereczkę - będzie gorąca!) z garnka i wlej do środka zagotowaną śmietankę i ubijaj, aż masa połączy się z kremówką. Odstaw na zimny blat do wystudzenia.
Wystudzoną masę przelej do foremki z ciasta i odstaw do lodówki na 3 godziny lub więcej, by krem się zestalił.
Tuż przed podaniem, nastaw grill w piekarniku na pełną moc. Brzegi tarty owiń folią aluminiową , a jej werzch posyp cukrem. Wstaw pod gril na 10 min, by cukier się zkarmelizował. Albo użyj do tego celu magicznej opalarki. Wyjmij ciasto z piecyka, ostudź. Podawaj ochłodzone z lodówki, z malinami lub truskawkami. Et voila!

sobota, 17 maja 2008

Quiche wiosenny

No i wiosna wreszcie w pełni. Za dwa tygodnie dzień zero. I wiecie co, wcale się nie denerwuję. Tam gdzieś głęboko w środku, w okolicach serca czuję, że wszystko się uda. Że to będzie najpiękniejszy dzień, jaki mogłam sobie wymarzyć (choć, szczerze mówiąc, nigdy o nim nie marzyłam i nigdy go sobie nie wyobrażałam;-).
Rzeczą, która udaje się zawsze, wszędzie i każdemu jest także ten quiche (czytaj : tarta na słono). Tym razem w wersji wiosennej, żółto-zielonej. W rolach głównych - Mr. Brokuł oraz Miss Feta.

Potrzebujesz:
1 opakowanie gotowego ciasta francuskiego
4 wiejskie jajka
1/2 szklanki jogurtu greckiego
2 garście różyczek brokuła (mrożony lub świeży, zblanszowany - as You wish:-)
250 g sera feta
sól & pieprz czarny, świeżo mielony

Co i jak:
Ciasto delikatnie rozwiń, wyłóż nim foremkę do zapiekania i tak przygotowane naczynie wstaw do lodówki. Piekarnik nagrzej do 180 stopni, wstaw ciasto (nie nakłówaj) do podpieczenia.
W tym czasie w miseczce roztrzep jajka, dodaj jogurt, przyprawy i dalej ubijaj. Fetę pokrój w kostkę (ok. 1 cm). Do podpieczonej, ciastowej foremki wlej masę jajeczną. Powrzucaj kostki sera i różyczki brokuła (równomiernie, by żaden biesiadnik nie był poszkodowany:-).
Wstaw do piekarnika i zapiekaj 20-35 minut (masa jajeczna musi być lekko zrumieniona. Podawaj na ciepło lub na zimno, z sałatą i lekkim vineigrettem.

czwartek, 1 maja 2008

London Calling! II

Oczywiście Londyn to nie tylko jedzenie, to też piękne miejsca. Czasem pełnie niespodzianek. Zawsze pełne dobrych duchów. Oto kilka z nich, czyli..

Chapter 2: Places (and surprises)

The Wapping
Stara siłownia należąca do dawnego kompleksu drukarskiego. Swego czasu w tych dokach drukowano wszystkie londyńskie gazety. dzisiaj w The Wapping znajduje się galeria oraz restauracja - designerskie meble Vitry, naczynia Iittali , pyszne, proste włoskie jedzenie , stare rury, zawory i machiny niewiadomego przeznaczenia. A w jednym z pomieszczeni wystawa...Marty Michałowskiej pt. "Gdańsk" (tutejszy hit, przedłużona o miesiąc), zorganizowana we współpracy z warszawskim Między Nami z Brackiej.

The Wapping Project (www)
Wapping Hydraulic Power Station
Wapping Wall
London, E1W 3SG

Tu recenzja restauracji w The Wapping Project

Wahaca
Restauracja mająca w sobie coś z meksykańskiego jarmarku spożywczego. Świeże, autentyczne produkty prosto z Ameryki, oryginalny , prosty wystrój. Wahaca to miejsce "edukacyjne" dowiemy się tu co z czym się je, jak przyrządzić dane produkty etc. Polecam!

Wahaca (www)
66 Chandos Place
Covent Garden,
London WC2N 4HG
T: +44 (0) 207 240 1883






Harrods

Harrods to obowiązkowy punkt programu każdej londyńskiej wycieczki. Ja polecam odwiedziny w tutejszym Food Hall - dziale, a właściwie działach spożywczych. Jest salon czekolady (stoiska Godivy, Leonidasa, Patchi i innych), słodyczowo-herbaciane, piekarnię, małe knajpki (lodziarnia, pizzeria sushi-arnia), dział z serami i mięsny, warzywny...Piękne stoisko z arabskimi słodyczami.


The Harrod's (www)
87–135 Brompton Road
Knightsbridge
London, SW1X 7XL




Patisserie Valerie
Piękna, niemal bajkowa cukierenka nieopodal Harrod'sa. Na witrynie piękne piętrowe torty zdobione arkuszami białej i ciemnej czekolady, tartaletki, tarty i...pączki identyczne,
jak te polskie, z różą i lukrowane:-)

Patisserie Valerie (www)
105 Merylebone High Street
London, W1u 4RS





Pret-A-Manger
To taka kategoria lokalików, jakich baaardzo brakuje w Polsce. Małe lanczownie, nie kawiarnie w rodzaju Coffe Heaven, ale miejsca z kanapkami, sałatkami, a w przypadku P-A-M: pysznymi gęstymi zupkami, np. porową z krewetkami. Moi faworyci - podgrzewana bagietka z serem bucattini, kanapka z twarożkiem ziołowo-ogórkowym, wrapy z falafelami. Prócz Pret A Manger polecam też knajpki sieci EAT. oraz Tossed (robią sałatki według naszego widzimisie, dodając do niej grzanki, cous-cous lub różne makar
ony)








Pret A Manger (www)
cały Londyn








London Calling!

Uwielbiam Londyn, nawet wtedy gdy pada. A padać musi - inaczej nie byłby to przecież Londyn;-)
Po siedmiu godzinach czekania na Okęciu, odwołaniu dwóch lotów i opóźnieniu sie trzeciego wreszcie ruszyłam na podbój mglistego miasta.
Mimo, że dwa dni, jakie spędziłam nad Tamiza, były bardzo pracowite, zostało trochę wolnego czasu na przyjemności: jedzenie, zakupy i niespodzianki wszelkiej maści.

Chapter One : Food

Asian Tomato Cheese Pizza
St. Martins Lane Hotel
Zjedzona grubo po pierwszej w nocy, w ramach po-przyjazdowej kolacji. Na chrupkim, cienkim cieście mozzarella, sos ze świeżych pomidorków koktailowych, doprawiony chilli , miodem i szczyptą bazylii. Na wierzchu posypana rzeżuchą. Pyszna.
Tutejsza restauracja nazywa się Asia Cuba i takież smaki przewijają się w karcie - delikatne, nieprzesadzone fusion smaków Azji, głównie wyspiarskiej i kuchni Ameryki Płd.

Fresh Wafers with Raspberries
St. Martins Lane Hotel
Musze się do czegoś przyznać - u w i e l b i a m hotelowe śniadania - suszone owoce i różne pestki w miseczkach , do samodzielnego przygotowywania muesli, pokrojone owoce, świeże truskawki, maliny, papaja, borówki kanadyjskie, ananasy. Świeże bułeczki, croissanty, małe ciastka duńskie z owocami i pain au chocolat. Masła w małych zawiniątkach i miniaturowe słoiczki dżemu. Indywidualne czajniczki z herbatą. I tym razem - belgijskie chrupiące i gorące gofry z truskawkami.

Granola with Vanilla Youghurt and Plums Compote
Great Pulteney Road
Po spacerze na miejsce pracy - drugie śniadanko. Gęsty grecki jogurt doprawiony miodem pomarańczowym, wanilia, całe połówki renklod z delikatnie korzennego kompotu i domowa Granola



Raisin Pastry & Mini Blueberry Muffins
Great Pulteney Road
Coffee Breaks, czyli najlepsze okazje do plotek i smakowania małych słodkich błahostek -w tym wypadku świeżych ślimaczków z francuskiego ciasta z rodzynkami i mini muffinek.


Bucattini and Cherry Tomato Salad, Garlic Bruschetta
Great Pulteney Road
czyli lunch - bardzo fajna i prosta sałatka z grillowanymi pomidorkami, małymi serkami , sercami karczochów, zielonymi listkami (roszponka, ruccola, pokrzywa, duże liście ziół, sałata dębowa, frisee) zamiast dressingu skropiona oliwa i balsami, posypana grubym pieprzem i solą. Do tego pieczone ćwiartki batatów, szparagi, brokuły, bruschetta z oliwą.


Belgian Chocolat Moussse
& Mascarpone Mousse with Seville Oranges Compote
Great Pulteney Road
Desery w dwóch wersjach. Gorzki, głęboki, aksamitny mus z ciemnej czekolady, zdobiony kawałkami czekolady o smaku pomarańczy oraz białej. Podany z dodatkiem malin.
Drugi deser to banalny, ale jakże pyszny pomysł - mascarpone ubite z jogurtem i wanilia na delikatny mus, podany w towarzystwie filetowanych cząstek gorzkich pomarańczy w syropem z dodatkiem migdałów i kardamonu. Cudowne połączenie goryczy i słodyczy.

Rice Croquettes
The Wapping
Zamiast miliona różnych koreczków i zakąsek do wina - jedno, ale genialne danko z kategorii finger food. Kulki z ugotowanego ryżu jaśminowego, wymieszanego z posiekanymi pieczarkami i shiitake, kryjące wewnątrz kostke roztopionej gorgonzoli oraz pietruszkę. Całość obtoczona w panierce i usmażona. Odpowiednio słona i pieprzna.


Asparaguss egg Florentine
The Wapping
O samym miejscu będzie później, teraz skupimy się na jedzeniu. Przystawka w wersji veggie: - zielone grillowane szparagi, podane z jajkiem w koszulce, plasterkami trufli, parmezanem, grubo mielonego pieprzu. Do tego świeża ciabatta, którą można maczać w aromatycznej oliwie. Proste, a przepyszne.



Aubergines Gnocchi
The Wapping
Tak zaskakującego dania dawno nie jadłam. W roladkach z grillowanych plastrów bakłażana kryły się podłużne gnocchi z ...rodzynkami, szałwią i piniolami. Całość podana w ciekawie słodko-kwaśnym sosie z pomidorków koktailowych i rodzynek, doprawionym czosnkiem. W ramach garnier - pietruszka (święci chyba jakiś swój renesans;-), melisa, orzeszki pinii, wiórki świeżego parmezanu.

The Classic Spring Triffle
The Wapping
Chyba nie ma deseru o bardziej przewrotnej nazwie. „Triffle" znaczy „błahostka" , a słowo to absolutnie nie pasuje do deseru najbogatszego, najpyszniejszego i chyba..największego. Podaje się go tradycyjnie w dużych szklanych misach, tak by było widząc poszczególne warstwy smakołyku. W tym podanym w The Wapping były: bita śmietana, rabarbar z kompotu, klasyczny biszkopt nasączony lekko alkoholowym syropem, ciasteczka amaretti, zrumienione migdały i kruszynki z ciasteczek. całość pięknie różowo- biało-kremowa. Wiosenna. Poproszę o dokładkę!



piątek, 25 kwietnia 2008

Sernik z truskawkami

Moja kulinarna biblioteczka (lepiej jej nie będę pokazywać, bo to chyba już zasługuje na miano ciężkiej choroby psychicznej;-) wzbogaca się ostatnio dość systematycznie o kolejne tomiki wydawnictwa Australian Womens Weekly. Książki są rewelacyjne -obojętnie o czym by nie traktowały. Pięknie wydane i prezentujące ciekawe przepisy - co ważne są one naprawdę RÓŻNE, a nie różniące się tylko z nazwy albo użytego rodzaju orzecha czy jabłka (nie znoszę takiego oszukiwania czytelnika). Z ostatnio nabytego tomiku "Cheesecakes" na pierwszy ogień poszedł przepis na "lajtowy" sernik z malinami, które u mnie zastąpiły dzielnie truskawki. Efekt? Mhm.....:-)

Potrzebujesz
500 g ricotty (light albo nie, jak kto woli;-)
250 g serka twarożkowego (ja polecam "President")
1 mały kubeczek jogurtu naturalnego
100 g cukru
4 jajka
1 budyń waniliowy
2 łyżeczki esencji waniliowej
1 łyżeczka skórki startej z cytryny
maliny lub truskawki, mrożone

ewentualnie: spód z ciasteczek Digestive (patrz przepis New York Cheesecake) na ; 1/4 ciasteczek zastąp wiórkami kokosowymi


Co i Jak:
Jeśli chcesz, by Twój sernik miał spód, zmiksuj ciasteczka, wiórki i masło w malakserze. Wylep tą masą blaszkę i piecz 15 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni.
Serek dokładnie utrzyj na gładką masę. Jogurt dokładnie rozmieszaj z budyniem. Dodaj cukier i esencję waniliową, utrzyj. Rozdziel żółtka od białek. Do masy serowej dodawaj po jednym żółtku, za każdym razem dokładnie ucierając masę. Dodaj jogurt z budyniem i...niespodzianka!;-) znów wymieszaj. W osobnej misce ubij białka ze szczyptą soli. Dodaj białka do masy serowej (po 1/4 całości, delikatnie mieszaj odgarniajac od spodu mase, by piana nadto nie siadła. Sernikową masę przelej do foremki z upieczonym spodem lub wyłożonej dokładnie natłuszczonym pergaminem. Na wierzchu porozsypuj owoce. Przykryj folią aluminiową. Włóż do piekarnika nagrzanego do 180-170 stopni, piecz około 1-1,5 godziny. Mniam!

niezawodne, czyli muffinki

Tak tak wiem, dawno nic tu się nowego nie pojawiało...na usprawiedliwienie mam dwie rzeczy. Po pierwsze, miał się tu pojawić piękny śliczny wpis o cieście marchewkowym (owszem, premierowym, ale ze sprawdzonego i polecanego przepisu), które ochoczo rosło w piekarniku. Tylko, że po tym jak sobie tak ładnie porosło, to postanowiło opaść i zamienić się w zakalec. Wstyd się przyznać, pierwszy w życiu. Tak, jak uwielbiam zakalce drożdżowe (są chyba lepsze, niż wyrośnięte ciasto;-) tak zakalec w wersji carrot nie przypadł mi do gustu absolutnie. Tak więc wpadłam w otchłań rozpaczy na czas jakiś. Ale tylko jakiś, bo postanowiłam się zebrać w sobie, pokazać, że jednak coś umiem i podbudować swoją samoocenę. A nic tak dobrze tego nie robi, jak własnoręcznie upieczone muffinki - tym razem owsiano-bananowe. Wyszły, urosły, śliiiiczniutkie.

Potrzebujesz:
1 i 1/2 szklanki mąki krupczatki
1 szklanka płatków owsianych
2 banany
2 jajka
75 g masła (stopioneko)
2/3 szklanki maślanki
1/2 szklanki brązowego cukru
1 łyżeczka esencji waniliowej (Vanilla My Love;-)
1 łyżeczka sodki oczyszczonej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka cynamonu
szczypta soli

Co i jak:
Nastaw piekarnik na 180 stopni. Formę na muffinki wysmaruj i wyłóż papilotkami.
Do miski przesiej wszystkie suche składniki. W kubeczku roztrzep jaka, dodaj esencję maślankę, stopione masło. Dolej do suchych składników, dorzuć banany i wymieszaj byle jak (pamiętaj, im gorzej i mniej dokładnie tym lepiej;-). Nałóż masę do formy, do 2/3 wysokości . Piecz 15-20 min. Upieczone, wystudzone muffinki można zamrażać w torebeczkach "z żyłką" - jak znalazł na awaryjny podwieczorek:-)

poniedziałek, 14 kwietnia 2008

Bagel re-designed;-)

czyli drugie życie bajgla. Niestety, pieczywo ma to do siebie , że czerstwieje. Zdarza się mu to szczególnie w domach, którego mieszkańcy pracują także w niedziele i to do....0.30 w nocy;-) No ale w końcu przychodzi poniedziałek i trzeba by coś zjeśc. No i żal tych bajgelków, robionych w pocie czoła, a raczej jego totalnym omączeniu.
Pomysł, jaki był się zrodził w mojej lekko potłuczonej głowie o godzinie 8 rano z minutami, wyglądał tak :

Potrzebujesz:
2 nieco niedzisiejsze bajgle (lub kawałki chałki, bułki paryskiej etc)
masło
cynamon zmielony
cukier brązowy

Co i jak:
Bajgle przekrój na pół , posmaruj masłem, posyp obificie (w moim przypadku) cynamonem i cukrem. I pod grill na 2-3 minuty. Et voila! Do tego caffe au lait (czyli caffe latte) lub herbata lub kakao. Albo twarożek, jeśli takowy się uchował w lodówce.


*Re-deisgned chyba ładniej niż zrecyclingowane albo refurbishowane:-)

niedziela, 13 kwietnia 2008

Szarlotka ekspresowa

Chcesz szarlotkę na cieście francuskim czy bardziej puchatym? To pytanie zadałam wczoraj ok 21 skarbowi i od razy otrzymałam odpowiedź. Na puchatym. Nie pozostało mi więc nic innego jak sięgnąć po niezawodny przepis, jabłka, tarkę i foremkę. Jako „bazę" do nocnej szarlotki wykorzystałam przepis na ciasto jogurtowe.


Ale postanowiłam go nieco zmodyfikować.
Po pierwsze, dosypałam do ciasta cynamonu.
Po drugie, jogurt naturalny zastąpiłam waniliowym.
Po trzecie...zapomniałam o dodaniu oleju ;-) (ciastu absolutnie nic to nie zrobiło)
A po czwarte - na wierzchu porozkładałam plasterki jabłek (cienko pokrojone, wymieszane w miseczce z cynamonem, imbirem i brązowym cukrem). Ponieważ w ferworze starłam wszystkie dostępne jabłka (czyli ok. kilograma) i w końcu miałam ich zdecydowanie za dużo jak na jedno ciasto, resztę owoców porozkładałam na ruszcie w piekarniku i na blaszce. I w efekcie otrzymałam smakowite, nieprzesłodzone chipsy jabłkowe.
Zdrowe, ale co ważniejsze - pyszne. Uwaga - ocukrzone jabłka dośc szybko się rumienią, dlatego w połowie czasu pieczenia warto przykryć ciasto pergaminem.

poniedziałek, 7 kwietnia 2008

Ciasto Uzależniacz

Uwielbiam Jogurt.

Tak po prawdzie to uwielbiam nabiał w ogóle (Skarb dobrze wie, że jak w lodówce zostaje tylko jedno pudełeczko serka wiejskiego, staję się nerwowa:-), ale jogurt to jest to - nadaje się chyba do wszystkiego. Nic więc dziwnego, że gdy tylko natknęłam się na Ciasto Jogurtowe z Owocami u Nougatine było pewne, że w koncu przyjdzie na nie pora. I przyszła. Wiadomość dla Skarba - ono jest na jogurcie i z owocami, więć nie tuczy jak Brownie:-) Nie pozostaje mi nic innego, jak przytoczyć przepis na Ciasto Jogurtowe

Potrzebujesz:
340 g mąki
2 łyżeczk
i proszku do pieczenia (tak jak obiecała Nougatine, dzięki jogurtowi w ogóle go nie czuć)
2 całe, duże jajka

80 g cukru,
pół szklanki oleju,

300 g jogurtu (ja dałam naturalnego Danone'a)
owoce - w moim przypadku truskawki, porzeczki różniste i rabarbar


Co i jak?
To będzie naprawdę b
analny przepis. Mąkę przesiej z proszkiem do miski, dodaj pozostałe składniki. Wymieszaj dokładnie. Przełóż ciasto do natłuszczonej foremki (ja od jakiegóś czasu oprószam foremki nie mąką , a płatkami owsianymi , jęczmiennymi lub kaszką manną - polecam;-).
Po
wierzchu posypujemy owocami (ja dałąm owoce jagodowe z podręcznej mrożonki, ale mogą być pokrojone w kawałeczki brzoskwinie, zamrożone malinki, jeżynki, ananasik wiśnie...).
Nougatine dała kruszonkę -
ja nie, bo owoce ślicznie wyglądały na cieście i nie chciałam ich przykrywać. Piecz ok 40 min. w 170 stopniach. I JEDZ!

piątek, 4 kwietnia 2008

Ta Ostatnia Gastrofaza

No i nadszedł ten dzień. dzisiaj, tj. czwartego dnia kwietnia anno domini 2008 o 18 rozpoczęło się ostatnie wydanie Gastrofazy (a dokładnie Gastrofazy II). Temat dnia było jakże pocieszycielskie danie - pierożki leniwe. Jak dla mnie to kwintesencja tzw. comfort food. Najbardziej lubie te świeżo wyjęte z wrzątku, posypane cukrem cynamonem i polane śmietanką (jest jeszcze frakcja "leniwych-odsmażanych-
masełkowych, ja do niej nie należę).
Jednak z racji dość melancholijnych okolicznosci, konieczne było danie antysmutkowe o silniejszej mocy . To znaczy takie, które zawiera dużo czekolady. A chyba najbardziej czekoladowym czekoladowym wypiekiem (przynajmniej w kategorii tych mało skomplikowanych i problematycznych) są brownie.
Jak przyznał Pan Loroch, Brownie pojawiało się w audycji gastrofazowej (a tych codziennych wydań było ok. 290!) co najmniej 30 razy. Sam Mistrz Gastronomiczno - Antyradiowy poleca Brownie z pecanami (jak to lubią Amerykanie) lub orzechami makadamia - bodaj najdroższymi (a wg. mnie najsmaczniejszymi, w czym uświadczyłam się podczas pobytu na Hawajach, gdzie się je uprawia) orzechami na świecie. Moje Brownie były z żurawiną i migdałami (obieranie migdałów to genialna terapia zajęciowa;-). Panie Pawle - to dla Pana.

Brownie po mojemu

Potrzebujesz:
2 tabliczki gorzkiej czekolady (Wedel lub Lindt, 200 g)
200 g masła
250-300 g cukru
6 jajek
100 g migdałów obranych
50 g żurawin suszonych
masło i kakao do obsypania foremki
bita śmietana do podania (jak rozpusta to rozpusta)
1 łyżeczka esencji waniliowej


Co i jak:

Piekarnik nastaw na 190 stopni C.
Czekoladę połam na kawałki i razem z masłem rozpuść w miseczce, ustawionej na garnku z gotującą się lekko wodą. Co jakiś czas mieszaj . Jajka dokładnie zmiksuj z cukrem, dodaj mąkę i esencję waniliową. Dodaj przestudzoną czekoladę, zmiksuj na gładką masę, dodaj bakalie i znów wymieszaj. Przelej do uprzednio przygotowanej foremki. Piecz 18-20 min . (nie za długo, brownie mają być lekko wilgotne w środku).
Podawać z bitą śmietaną lub świeżymi truskawkami

Ukłony dla Gastrofazy II - czekamy na pierwsze weekendowe wydanie Gastrofazy w II wcieleniu.
P.S.
Ciepłe jeszcze Brownie zostały zawiezione do jurora - Skarba. Werdykt pozytywny;-)

wtorek, 1 kwietnia 2008

Chałka na chandrę

Niby jest już wiosna, niby wcześnie wyszłam z pracy, niby był Prima Aprilis...a z jakiś niezrozumiałych powodów dopadły mnie smutki. Nie pomogło nawet to, że popołudnie upłynęło mi pod znakiem "drobnych sukcesów" - uporządkowałam częśc rzeczy , tkwiących jeszcze w kartonach od czasu przeprowadzki i znalazłam Bardzo Ważny Dokument. I nic. Teoretycznie i według pierwotnego planu wieczór powinnam byłam spędzić na pracowaniu - szukaniu i pisaniu. Ale nie wyszło (czyli jutro będzie dzień - gonitwa). By jakoś sobie polepszyć nastrój postaowilam upiec chałkę. Tak wiem, że w lodówce jest jeszcze kawałek tarty z brzoskwiniami, ale chałka to coś zupełnie innego;-) Poza tym chciałam, żeby Skarb miał niespodziankę na śniadanie. By się nie skompromitować, sięgnęłam po przepsi sprawdzony polecany przez dorotus76 na Moich Wypiekach. Ze względu na ilość dostępnych drożdży, użyłam połowy składników, z czego wyszła jedna wielka chałka, ledwo mieszcząca się w piekarniku. Ponieważ jednak tradycja nakazuje piec chałki parami, podaję przepis na dwa warkocze.

Potrzebujesz:
na zaczyn
5 łyżek mleka
5 łyżek mąki pszennej
5 łyżeczek cukru
2 paczuszki drożdży instant lub 50 g świeżych

do tego

150 ml mleka (lekko podgrzane)

2 jaja (w temperaturze pokojowej)
50 g masła (roztopi
one i przestudzone)
600 g mąki pszennej
5 łyżek cukru
1 łyżeczka esencji waniliowej
+ trochę stopio
nego masła do smarowania i kaszka manna lub mąka do podsypania blaszek
kruszonka lub mak, 1 roztrzepane jajko

Co i jak:

Zaczyn: do miski przesiej mąkę i cukier, dodaj drożdże oraz podgrzane lekko mleko. Odstaw pod przykryciem w ciepłe miejsce na 15-20 min (wiem, że w przypadku drożdży instant takie "zabawy" nie są teoretycznie potrzebne, ale ja zwykle i tak daję zaczynowi popracować).
Po kwadransie dodaj do podrośniętego zaczynu pozostałe składniki ciasta: rozpuszczone i wystudzone masło, roztrzepane jajka, podgrzane mleko, esencję. Wymieszaj, dodaj cukier i przesianą mąkę. Zagnieć ciasto i wyrabiaj dobre 5 minut, aż zacznie się "rwać" (uwielbiam to określenie Mamerta - ukłony w stronę Pani Musierowicz). Ja na początku użyłam swojego KitchenAida, ale potem pougniatałam ciasto dłońmi - ono to lubi, a prace manualne skutecznie leczą z chandry;-).
Miskę z ciastem przykryj ściereczką
i odstaw do wyrośnięcia, aż podwoi objętość.
Wyrośnięte ciasto podziel na poł, a potem na trzy części. Kawałki uformuj w podłużne, równe wałeczki. Weż trzy wałeczki, przełóż na natłuszczony i oprószony kaszką manną lub mąką pergamin. Zlep ich końce i zapleć warkocz, chowając końcówkę pod spód chałki. Blaszki z warkoczykami posmaruj roztopionym masłem, odstaw na ok 30 min pod ściereczką do podrośnięcia. Nastaw piekarnik na 190 stopni. Wyrośnięte chałki posmaruj jajkiem, posyp kruszonką, makiem lub płatkami migdałów i wstaw do pieczenia na ok 20 min. Jeśli zaczną się za bardzo rumienić (a pewnie zaczną ) okryj je folią aluminiową. A potem jedz z masłem i miodem, z twarożkiem czy z czym tylko chcesz.

poniedziałek, 24 marca 2008

New York Cheesecake

Przyznaję się - jestem uzależniona od serników. Ale nie tych twardych, gnieciuchowatych i słodkich jak scukrzone landrynki sprzed 5 lat. O nie. Sernik musi być puchaty, wilgotny, kremowy. Słodki tyle ile trzeba. Najlepiej bez dodatków, w wersji "pure". Kojący serce i skołatane nerwy. Nie mogło go zabraknąć na Wielkanoc.
I dosłownie nie zabrakło, bo dzisiaj,w drugi dzień Świąt mam na stanie 4 serniki :
pani Ewy - mamy Skarba (pieczony, na kruchym spodzie),
Anki - mamy Kasi O. (pieczony, bez spodu, ale za to z rodzynkami, wg. przepisu rodem z Drohobycza)

mojej Mamy vel Musi (na zimno, z brzoskwiniami)
no i mój.

Przepis na ten ostatni pożyczyłam od Nigelli - w końcu każdy czasem chce się poczuć jak domowa bogini ;-)


Potrzebujesz:

na spód:
250 g ciasteczek Digestive
75 g masła, roztopionego
2-3 łyżki cukru (opcjonalnie, a nie dałam)

na sernik:
1 kg zmielonego sera białego, półtlustego, NIEKWAŚNEGO (polecam Piątnicę lub Presidenta)
5-6 jajek , dużych
1 kubeczek a 250 gkwaśnej śmietanki (ja użyłam 22 proc.)
1/2 szklanki cukru
1 budyń waniliowy (zamiast skrobi kukurydzianej, wykorzystanej w oryginale)
1 łyżeczka esencji waniliowej lub nasionka z jednej laski wanili

Co i Jak:
Ciasteczka pokrusz w malakserze , dolej roztopione masło. Wyjmij masę/ciasto i wylep nią spód tortownicy o średnicy ok. 25 cm. Tortownicę włóż do lodówki lub zamrażalnika.
Nastaw piekarnik na 170 stopni C.
Rozbij jajka - żołtka do jednej, a bialka do drugiej miski. Do żółtek dodaj cukier oraz wanilię i utrzyj na gładką masę. Dodaj ser (lepiej dodawać go łyżkami, w kawałkach) i ubij, by masa nabrała powietrza.


Do kubeczka ze śmietaną wsyp budyń i dokładnie wymiesza widelcem. Dodaj śmietankę do masy serowej i ponownie utrzyj. Do białek doda szczyptę soli i ubij pianę (niezbyt sztywną). Pianę połącz delikatnie z masą serową.
Wyjmij tortownicę z zamrażarki, wysmaruj boki foremki masłem i wlej do środka, na nieupieczony, spód masę serową.

Wstaw do piekarnika i piecz 1-1,5 godziny. NIE OTWIERAJ PIEKARNIKA!.
Gdy sernik się przyrumieni, wyłącz piecyk i pozostaw ciasto w środku na ok. 2 godziny. I znów - NIE OTWIERAJ DRZWICZEK PIECYKA - gwarantuję, ta cierpliwość się opłaci, bo sernik ładniej opadnie.

P.S.
Można podawać z podgrzaną konfiturą wiśniową (pomysł Skarba) lub stopioną czekoladą
P.S. 2.
Pamiętajcie o cukrze. Ci, co mają wiedzieć, wiedzą o co chodzi.