czwartek, 1 maja 2008

London Calling!

Uwielbiam Londyn, nawet wtedy gdy pada. A padać musi - inaczej nie byłby to przecież Londyn;-)
Po siedmiu godzinach czekania na Okęciu, odwołaniu dwóch lotów i opóźnieniu sie trzeciego wreszcie ruszyłam na podbój mglistego miasta.
Mimo, że dwa dni, jakie spędziłam nad Tamiza, były bardzo pracowite, zostało trochę wolnego czasu na przyjemności: jedzenie, zakupy i niespodzianki wszelkiej maści.

Chapter One : Food

Asian Tomato Cheese Pizza
St. Martins Lane Hotel
Zjedzona grubo po pierwszej w nocy, w ramach po-przyjazdowej kolacji. Na chrupkim, cienkim cieście mozzarella, sos ze świeżych pomidorków koktailowych, doprawiony chilli , miodem i szczyptą bazylii. Na wierzchu posypana rzeżuchą. Pyszna.
Tutejsza restauracja nazywa się Asia Cuba i takież smaki przewijają się w karcie - delikatne, nieprzesadzone fusion smaków Azji, głównie wyspiarskiej i kuchni Ameryki Płd.

Fresh Wafers with Raspberries
St. Martins Lane Hotel
Musze się do czegoś przyznać - u w i e l b i a m hotelowe śniadania - suszone owoce i różne pestki w miseczkach , do samodzielnego przygotowywania muesli, pokrojone owoce, świeże truskawki, maliny, papaja, borówki kanadyjskie, ananasy. Świeże bułeczki, croissanty, małe ciastka duńskie z owocami i pain au chocolat. Masła w małych zawiniątkach i miniaturowe słoiczki dżemu. Indywidualne czajniczki z herbatą. I tym razem - belgijskie chrupiące i gorące gofry z truskawkami.

Granola with Vanilla Youghurt and Plums Compote
Great Pulteney Road
Po spacerze na miejsce pracy - drugie śniadanko. Gęsty grecki jogurt doprawiony miodem pomarańczowym, wanilia, całe połówki renklod z delikatnie korzennego kompotu i domowa Granola



Raisin Pastry & Mini Blueberry Muffins
Great Pulteney Road
Coffee Breaks, czyli najlepsze okazje do plotek i smakowania małych słodkich błahostek -w tym wypadku świeżych ślimaczków z francuskiego ciasta z rodzynkami i mini muffinek.


Bucattini and Cherry Tomato Salad, Garlic Bruschetta
Great Pulteney Road
czyli lunch - bardzo fajna i prosta sałatka z grillowanymi pomidorkami, małymi serkami , sercami karczochów, zielonymi listkami (roszponka, ruccola, pokrzywa, duże liście ziół, sałata dębowa, frisee) zamiast dressingu skropiona oliwa i balsami, posypana grubym pieprzem i solą. Do tego pieczone ćwiartki batatów, szparagi, brokuły, bruschetta z oliwą.


Belgian Chocolat Moussse
& Mascarpone Mousse with Seville Oranges Compote
Great Pulteney Road
Desery w dwóch wersjach. Gorzki, głęboki, aksamitny mus z ciemnej czekolady, zdobiony kawałkami czekolady o smaku pomarańczy oraz białej. Podany z dodatkiem malin.
Drugi deser to banalny, ale jakże pyszny pomysł - mascarpone ubite z jogurtem i wanilia na delikatny mus, podany w towarzystwie filetowanych cząstek gorzkich pomarańczy w syropem z dodatkiem migdałów i kardamonu. Cudowne połączenie goryczy i słodyczy.

Rice Croquettes
The Wapping
Zamiast miliona różnych koreczków i zakąsek do wina - jedno, ale genialne danko z kategorii finger food. Kulki z ugotowanego ryżu jaśminowego, wymieszanego z posiekanymi pieczarkami i shiitake, kryjące wewnątrz kostke roztopionej gorgonzoli oraz pietruszkę. Całość obtoczona w panierce i usmażona. Odpowiednio słona i pieprzna.


Asparaguss egg Florentine
The Wapping
O samym miejscu będzie później, teraz skupimy się na jedzeniu. Przystawka w wersji veggie: - zielone grillowane szparagi, podane z jajkiem w koszulce, plasterkami trufli, parmezanem, grubo mielonego pieprzu. Do tego świeża ciabatta, którą można maczać w aromatycznej oliwie. Proste, a przepyszne.



Aubergines Gnocchi
The Wapping
Tak zaskakującego dania dawno nie jadłam. W roladkach z grillowanych plastrów bakłażana kryły się podłużne gnocchi z ...rodzynkami, szałwią i piniolami. Całość podana w ciekawie słodko-kwaśnym sosie z pomidorków koktailowych i rodzynek, doprawionym czosnkiem. W ramach garnier - pietruszka (święci chyba jakiś swój renesans;-), melisa, orzeszki pinii, wiórki świeżego parmezanu.

The Classic Spring Triffle
The Wapping
Chyba nie ma deseru o bardziej przewrotnej nazwie. „Triffle" znaczy „błahostka" , a słowo to absolutnie nie pasuje do deseru najbogatszego, najpyszniejszego i chyba..największego. Podaje się go tradycyjnie w dużych szklanych misach, tak by było widząc poszczególne warstwy smakołyku. W tym podanym w The Wapping były: bita śmietana, rabarbar z kompotu, klasyczny biszkopt nasączony lekko alkoholowym syropem, ciasteczka amaretti, zrumienione migdały i kruszynki z ciasteczek. całość pięknie różowo- biało-kremowa. Wiosenna. Poproszę o dokładkę!



Brak komentarzy: